Autorka: Harry
stracił dużo krwi, ale nie aż tyle, aby umierać. Jednak nadal
potrzebuje więcej krwi, aby pomóc mu dalej żyć.
Harry odsunął się z jękiem,
patrząc w dół na bandaże, które były na jego tali. Środek był
już przesączony krwią, a widząc twarz Harry’ego wiedziałam, że
to bolało. Zapewne spirytus czynił ból jeszcze gorszym.
– Potrzebuję… pomocy – Harry
jęknął, kiedy wyprostował się na siedzeniu. Skinęłam głową,
wciąż zaskoczona tym, że faktycznie uratowałam komuś
życie.
Tak, postawiłaś świat w
większym niebezpieczeństwie, splunął mój wewnętrzny głos,
ale odepchnęłam wszelkie myśli na bok.
– Umiesz p-prowadzić? –
zapytał Harry. Jego głos był inny niż zazwyczaj, a w jego oczach
panowała dziwna nikłość. Cóż, oczywiście. Prawie umarł.
Jednak jego skóra wciąż była kredobiała.
– Tak – odetchnęłam,
spoglądając dookoła samochodu. Nie byłam, zbyt przekonana
prowadzeniem ośmioosobowego samochodu. To może być trudniejsze --
jeśli prowadziłam małe samochody. W dodatku nie miałam swojego
samochodu, więc prawie wcale nie jeździłam. Jednakże przełknęłam
wszelkie nerwy, ponieważ Harry nie był jeszcze w takiej sytuacji.
Harry opadł na siedzenie i opuścił głowę.
Zamknęłam jego drzwi i pobiegłam dookoła samochodu. Miałam
problemy ze złapaniem oddechu, miałam wrażenie, że będę
prowadzić jak opętana. Schyliłam się i zaczęłam szukać w
ciemności kluczy, które wcześniej w popłochu rzuciłam na
ziemię.
Gdy moje drżące palce dotknęły czegoś twardego i zimnego, szybko to złapałam i wsadziłam kluczyk do stacyjki. Samochód warknął, a ja poczułam gulę w gardle. Byłam zaskoczona.
Obróciłam się, aby spojrzeć na Harry'ego, chłopak trzymał w dłoni telefon.
– Evelyn? – powiedział głos po drugiej stronie słuchawki, skrzywiłem się, zastanawiając dlaczego Louis pomyślał, że to była Evelyn.
– Louis – wymamrotałem, przyciskając dłoń do rany, aby przestała krwawić. Spirytus dostał się do draśnięcia, więc zacisnąłem z bólu szczękę. – To ja...
– O mój Boże! – westchnął Louis. Jego głos był ledwo dosłyszalny, tak jakby odłożył telefon od ust, aby mówić do kogoś innego. – Chłopaki! Zrobiła to! – usłyszałem, jak ktoś wiwatuje w tle, Louis znowu się odezwał do mnie – Chłopie, jak się trzymasz? Wszystko w porządku?
– Przeżyję – warknąłem, przesunąłem na chwilę dłoń. Ten cholerny ból. Samochód toczył się powoli, wychyliłem się, aby spojrzeć na Evelyn. Dziewczyna przygryzała wargę, powoli naciskając ostrożnie pedał. – G-gdzie jesteś?
– Jesteśmy w zbrojowni Zayna, na wypadek, gdyby policjanci nas ścigali – powiedział Louis. – Nikt się nie pojawił, myślimy, że tu zostaniemy. Jednak te dziewczyny nie chcą się uspokoić i ciągle płaczą. Teraz płacze jedna z nich.
– Jedna? – zakaszlałem, powoli się podnosząc i ignorując ból. – Kim one są? Nie mogłem – znowu zacząłem kasłać – zapytać się wcześniej, kim one są.
Dosłownie, słyszałem uśmiech Louisa. – Znaleźliśmy drugą połówkę Liama! – chłopak krzyknął, dosłyszałem śmiech Nialla. – Ta druga nie należała do żadnego z nas, więc ją zabiliśmy.
Evelyn głośno zaczerpnęła powietrza, ja nic nie poczułem. – Czemu ją zabiliście – zapytałem, spoglądając na dziewczynę, prowadzącą mój samochód. Wiedziałem, czemu ją zabił, jednak Evelyn prawdopodobnie nie i zważając na fakt, że słyszała, co mówi Louis, chciałem, żeby się tego dowiedziała.
– Co ma oznaczać 'dlaczego'? – Louis prychnął – Nie była jedną z nas i widziała zbyt dużo. Wie, jak wyglądamy.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem, po czym zrozumiałem, że Louis mnie nie widzi. – Sądzę, że masz rację.
Evelyn prowadziła bardzo powoli, jednak nie chciałem jej obwiniać. Ten samochód jest stworzony do szybkiej jazdy, właśnie dlatego go mam; żeby łatwo uciekać policji. Skręciła w stronę znanego miasta, do którego prowadzi most. Była to ogromna społeczność, przez którą musieliśmy jechać, aby dotrzeć do mojego domu.
– Gdzie jest ta dziewczyna? – zapytałem, Evelyn zesztywniała. Zignorowałem ją, ponownie położyłem dłoń na ranie, oddychając równomiernie. Prawie czułem, jak krew leci strumieniem. Dalej pamiętałem wbite we mnie ostrze.
Wzdrygnąłem się na tę myśl.
– Siedzi z tyłu. Od teraz będzie mieszkać z Liamem – czułem uśmiech Louisa, przewróciłem oczami.
Niegrzeczny chłopiec. – Louis – rzuciłem, czując lekkie zawroty głowy – Potrzebuję pomocy. Mam do was przyjechać czy co?
Wszystko wokół mnie było zamazane, wirowało mi w głowie. Zamknąłem oczy i zacząłem masować się po skroni.
– Jedź do najbliższego szpitala – powiedział Louis. – Muszą sprawdzić, czy potrzebujesz więcej krwi. Później jedź do domu i odpocznij.
Pożegnaliśmy się, następnie pokierowałem Evelyn w stronę szpitala Gemmy i chociaż kuszące było ją odwiedzić – wiedząc, że jest w tym samym budynku – Evelyn zaciągnęła mnie do izby przyjęć.
Nie mogłem stać, więc, dosłownie, zaciągnęła mnie tam, rękę miałem przewieszoną przez jej filigranowe ramiona. Starałem napierać na nią w jak najmniejszym stopniu, dopóki ból w biodrze stał się nie do zniesienia.
– Evelyn – chrząknąłem, powodując, że się zatrzymała. Obróciła się w moją stronę, jej duże oczy patrzyły na mnie z uwagą.
Wejście do izby przyjęć było tylko trzy metry ode mnie, aż nagle wszystko zrobiło się ciemne. Czarne kółka zamazały wszystko w zasięgu mojego wzroku.
Słyszałem jak Evelyn coś mamrocze, później delikatnie odłożyła mnie przy cienkiej kolumnie, podtrzymującej budynek. Za każdym biciem serca mój wzrok miał się gorzej. Czułem zamykające się oczy, czułem ciężkość na powiekach. Wstrząsnąłem głową, przez co zrobiło się tylko gorzej.
Wszystko było takie dramatyczne. Popatrzyłem na moje pół-nagie ciało, opatrunek na pasie przesączyła krew, w uszach słyszałem pompowanie serca. Nagle krew popłynęła po moim ciele, przycisnąłem rękę do rany, krzywiąc się na skutek ogromnego bólu.
Na ułamek sekundy wszystko zrobiło się czarne i nie mogłem zapanować nad własnym ciałem.
– Pomocy! Niech ktoś mi pomoże! – płakałam, wbiegając przez drzwi. Jakiś lekarz, który miał na twarzy maskę i niebieskie nakrycie głowy, odwrócił się od małego chłopca, któremu sprawdzał bicie serca, i spojrzał na mnie. Wyprostował się i podbiegł do mnie.
– Mój przyjaciel jest zraniony! Jest na zewnątrz i zaraz odleci! Potrzebujemy pomocy! – błagałam, starając się zostać tak spokojną, jak tylko było to możliwe.
Lekarz zawołał jakichś ludzi i wkrótce pół tuzina doktorów szło w pośpiechu, z wózkiem inwalidzkim, na zewnątrz. Pobiegłam za nimi.
Próbowałam się uspokoić, bo póki co nic zbyt okropnego się nie działa. Jednak gdy zobaczyłam leżącego na zimnej, cementowej drodze Harry'ego z zamkniętymi oczami, wzdrygnęłam się i starałam się go postawić na nogi. Jakaś młoda blond pielęgniarka odsunęła mnie na bok, zdałam sobie sprawę, że przesadzam.
Pociągnęłam nosem, wiedząc, że zaraz się popłaczę. Znowu. Patrzyłam bezradnie, jak biorą jakieś łóżko i kładą na nim nieprzytomnego Harry'ego.
– Jest twoim przyjacielem? – obróciłam się do tej samej blond pielęgniarki, która patrzyła na mnie uważnie. Ścisnęłam usta i patrzyłam, jak jacyś ludzie wnoszą Harry'ego do wewnątrz.
– Chłopakiem – powiedziałam prosto.
Obok niej stała jakaś kobieta w wojskowym mundurze.
– Witaj panienko, jestem oficerem May – uśmiechnęła się lekko. – Czy mogę zapytać, co się tu stało? – starsza kobieta zapytała grzecznie, ale stanowczo, jej dłoń z jakiegoś powodu spoczywała na pistolecie.
– Byliśmy na festynie, na którym zrobiły się jakieś zamieszki – powiedziałam chłodno, przypominając sobie, jak dużo policjantów straciło tam życie. Musieli mieć rodziny i wszystko inne.
– H-.. Henry został dźgnięty przez jakiegoś napastnika – skończyłam, pamiętając, że Harry zawsze przychodził tu pod przydomkiem 'Henry'.
Pielęgniarka odeszła, gdyż została zawołana przez recepcjonistkę, jednak policjantka dalej obserwowała mnie tymi ciemnymi oczyma. Wskazała powoli w stronę budynku szpitala. – Powinnaś iść do środka. Odpocząć trochę.
– Która godzina?
– Wpół do trzeciej – odpowiedziała.
Pielęgniarka wróciła z kocem i powiesiła go na moich ramionach, wręczając mi butelkę wody.
– Czy ty zostałaś zraniona? – zapytała policjantka, odprowadzając mnie do białego budynku.
Pokręciłam głową, mówiąc kolejne kłamstwo. – Paru ochroniarzy mnie obroniło, jednak Henry nie mógł...
Pokiwała głową ze zrozumieniem. – Jestem pewna, że jesteś zdrowa, jednak musimy zrobić badania sprawdzające. Twój przyjaciel ma poważny uraz, więc możesz tu spędzić tu dużo czasu. Mogę zamówić ci taksówkę, jeśli chcesz pojechać do domu.
– Nie, zostanę tutaj, ale dziękuję – posłałam jej uśmiech, zamknęły się za mną drzwi. Policjantka May zaprowadziła mnie do pustego pokoju, usiadłam na łóżku, a jakiś przypadkowy doktor sprawdził mi bicie serca i poziom krwi.
– Panienko Smale – kojący głos wypowiedział moje fałszywe nazwisko, natychmiast otworzyłam oczy. – Dzień dobry, jak się spało? – blond lekarka uśmiechnęła się, gdy usiadłam na szpitalnym łóżku.
Okropnie. – Dobrze – rzuciłam, przecierając oczy, aby na dobre przegonić sen. – Jak czuje się Henry?
Pełen współczucia uśmiech, którym obdarzyła mnie lekarka nie zapowiadał dobrych wieści. Po stojącej za nią, skrzywionej policjantce wnioskowałam, że coś było nie tak.
Gdy moje drżące palce dotknęły czegoś twardego i zimnego, szybko to złapałam i wsadziłam kluczyk do stacyjki. Samochód warknął, a ja poczułam gulę w gardle. Byłam zaskoczona.
Obróciłam się, aby spojrzeć na Harry'ego, chłopak trzymał w dłoni telefon.
Z punktu widzenia
Harry'ego
– Evelyn? – powiedział głos po drugiej stronie słuchawki, skrzywiłem się, zastanawiając dlaczego Louis pomyślał, że to była Evelyn.
– Louis – wymamrotałem, przyciskając dłoń do rany, aby przestała krwawić. Spirytus dostał się do draśnięcia, więc zacisnąłem z bólu szczękę. – To ja...
– O mój Boże! – westchnął Louis. Jego głos był ledwo dosłyszalny, tak jakby odłożył telefon od ust, aby mówić do kogoś innego. – Chłopaki! Zrobiła to! – usłyszałem, jak ktoś wiwatuje w tle, Louis znowu się odezwał do mnie – Chłopie, jak się trzymasz? Wszystko w porządku?
– Przeżyję – warknąłem, przesunąłem na chwilę dłoń. Ten cholerny ból. Samochód toczył się powoli, wychyliłem się, aby spojrzeć na Evelyn. Dziewczyna przygryzała wargę, powoli naciskając ostrożnie pedał. – G-gdzie jesteś?
– Jesteśmy w zbrojowni Zayna, na wypadek, gdyby policjanci nas ścigali – powiedział Louis. – Nikt się nie pojawił, myślimy, że tu zostaniemy. Jednak te dziewczyny nie chcą się uspokoić i ciągle płaczą. Teraz płacze jedna z nich.
– Jedna? – zakaszlałem, powoli się podnosząc i ignorując ból. – Kim one są? Nie mogłem – znowu zacząłem kasłać – zapytać się wcześniej, kim one są.
Dosłownie, słyszałem uśmiech Louisa. – Znaleźliśmy drugą połówkę Liama! – chłopak krzyknął, dosłyszałem śmiech Nialla. – Ta druga nie należała do żadnego z nas, więc ją zabiliśmy.
Evelyn głośno zaczerpnęła powietrza, ja nic nie poczułem. – Czemu ją zabiliście – zapytałem, spoglądając na dziewczynę, prowadzącą mój samochód. Wiedziałem, czemu ją zabił, jednak Evelyn prawdopodobnie nie i zważając na fakt, że słyszała, co mówi Louis, chciałem, żeby się tego dowiedziała.
– Co ma oznaczać 'dlaczego'? – Louis prychnął – Nie była jedną z nas i widziała zbyt dużo. Wie, jak wyglądamy.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem, po czym zrozumiałem, że Louis mnie nie widzi. – Sądzę, że masz rację.
Evelyn prowadziła bardzo powoli, jednak nie chciałem jej obwiniać. Ten samochód jest stworzony do szybkiej jazdy, właśnie dlatego go mam; żeby łatwo uciekać policji. Skręciła w stronę znanego miasta, do którego prowadzi most. Była to ogromna społeczność, przez którą musieliśmy jechać, aby dotrzeć do mojego domu.
– Gdzie jest ta dziewczyna? – zapytałem, Evelyn zesztywniała. Zignorowałem ją, ponownie położyłem dłoń na ranie, oddychając równomiernie. Prawie czułem, jak krew leci strumieniem. Dalej pamiętałem wbite we mnie ostrze.
Wzdrygnąłem się na tę myśl.
– Siedzi z tyłu. Od teraz będzie mieszkać z Liamem – czułem uśmiech Louisa, przewróciłem oczami.
Niegrzeczny chłopiec. – Louis – rzuciłem, czując lekkie zawroty głowy – Potrzebuję pomocy. Mam do was przyjechać czy co?
Wszystko wokół mnie było zamazane, wirowało mi w głowie. Zamknąłem oczy i zacząłem masować się po skroni.
– Jedź do najbliższego szpitala – powiedział Louis. – Muszą sprawdzić, czy potrzebujesz więcej krwi. Później jedź do domu i odpocznij.
Pożegnaliśmy się, następnie pokierowałem Evelyn w stronę szpitala Gemmy i chociaż kuszące było ją odwiedzić – wiedząc, że jest w tym samym budynku – Evelyn zaciągnęła mnie do izby przyjęć.
Nie mogłem stać, więc, dosłownie, zaciągnęła mnie tam, rękę miałem przewieszoną przez jej filigranowe ramiona. Starałem napierać na nią w jak najmniejszym stopniu, dopóki ból w biodrze stał się nie do zniesienia.
– Evelyn – chrząknąłem, powodując, że się zatrzymała. Obróciła się w moją stronę, jej duże oczy patrzyły na mnie z uwagą.
Wejście do izby przyjęć było tylko trzy metry ode mnie, aż nagle wszystko zrobiło się ciemne. Czarne kółka zamazały wszystko w zasięgu mojego wzroku.
Słyszałem jak Evelyn coś mamrocze, później delikatnie odłożyła mnie przy cienkiej kolumnie, podtrzymującej budynek. Za każdym biciem serca mój wzrok miał się gorzej. Czułem zamykające się oczy, czułem ciężkość na powiekach. Wstrząsnąłem głową, przez co zrobiło się tylko gorzej.
Wszystko było takie dramatyczne. Popatrzyłem na moje pół-nagie ciało, opatrunek na pasie przesączyła krew, w uszach słyszałem pompowanie serca. Nagle krew popłynęła po moim ciele, przycisnąłem rękę do rany, krzywiąc się na skutek ogromnego bólu.
Na ułamek sekundy wszystko zrobiło się czarne i nie mogłem zapanować nad własnym ciałem.
Z punktu widzenia Evelyn
– Pomocy! Niech ktoś mi pomoże! – płakałam, wbiegając przez drzwi. Jakiś lekarz, który miał na twarzy maskę i niebieskie nakrycie głowy, odwrócił się od małego chłopca, któremu sprawdzał bicie serca, i spojrzał na mnie. Wyprostował się i podbiegł do mnie.
– Mój przyjaciel jest zraniony! Jest na zewnątrz i zaraz odleci! Potrzebujemy pomocy! – błagałam, starając się zostać tak spokojną, jak tylko było to możliwe.
Lekarz zawołał jakichś ludzi i wkrótce pół tuzina doktorów szło w pośpiechu, z wózkiem inwalidzkim, na zewnątrz. Pobiegłam za nimi.
Próbowałam się uspokoić, bo póki co nic zbyt okropnego się nie działa. Jednak gdy zobaczyłam leżącego na zimnej, cementowej drodze Harry'ego z zamkniętymi oczami, wzdrygnęłam się i starałam się go postawić na nogi. Jakaś młoda blond pielęgniarka odsunęła mnie na bok, zdałam sobie sprawę, że przesadzam.
Pociągnęłam nosem, wiedząc, że zaraz się popłaczę. Znowu. Patrzyłam bezradnie, jak biorą jakieś łóżko i kładą na nim nieprzytomnego Harry'ego.
– Jest twoim przyjacielem? – obróciłam się do tej samej blond pielęgniarki, która patrzyła na mnie uważnie. Ścisnęłam usta i patrzyłam, jak jacyś ludzie wnoszą Harry'ego do wewnątrz.
– Chłopakiem – powiedziałam prosto.
Obok niej stała jakaś kobieta w wojskowym mundurze.
– Witaj panienko, jestem oficerem May – uśmiechnęła się lekko. – Czy mogę zapytać, co się tu stało? – starsza kobieta zapytała grzecznie, ale stanowczo, jej dłoń z jakiegoś powodu spoczywała na pistolecie.
– Byliśmy na festynie, na którym zrobiły się jakieś zamieszki – powiedziałam chłodno, przypominając sobie, jak dużo policjantów straciło tam życie. Musieli mieć rodziny i wszystko inne.
– H-.. Henry został dźgnięty przez jakiegoś napastnika – skończyłam, pamiętając, że Harry zawsze przychodził tu pod przydomkiem 'Henry'.
Pielęgniarka odeszła, gdyż została zawołana przez recepcjonistkę, jednak policjantka dalej obserwowała mnie tymi ciemnymi oczyma. Wskazała powoli w stronę budynku szpitala. – Powinnaś iść do środka. Odpocząć trochę.
– Która godzina?
– Wpół do trzeciej – odpowiedziała.
Pielęgniarka wróciła z kocem i powiesiła go na moich ramionach, wręczając mi butelkę wody.
– Czy ty zostałaś zraniona? – zapytała policjantka, odprowadzając mnie do białego budynku.
Pokręciłam głową, mówiąc kolejne kłamstwo. – Paru ochroniarzy mnie obroniło, jednak Henry nie mógł...
Pokiwała głową ze zrozumieniem. – Jestem pewna, że jesteś zdrowa, jednak musimy zrobić badania sprawdzające. Twój przyjaciel ma poważny uraz, więc możesz tu spędzić tu dużo czasu. Mogę zamówić ci taksówkę, jeśli chcesz pojechać do domu.
– Nie, zostanę tutaj, ale dziękuję – posłałam jej uśmiech, zamknęły się za mną drzwi. Policjantka May zaprowadziła mnie do pustego pokoju, usiadłam na łóżku, a jakiś przypadkowy doktor sprawdził mi bicie serca i poziom krwi.
***
– Panienko Smale – kojący głos wypowiedział moje fałszywe nazwisko, natychmiast otworzyłam oczy. – Dzień dobry, jak się spało? – blond lekarka uśmiechnęła się, gdy usiadłam na szpitalnym łóżku.
Okropnie. – Dobrze – rzuciłam, przecierając oczy, aby na dobre przegonić sen. – Jak czuje się Henry?
Pełen współczucia uśmiech, którym obdarzyła mnie lekarka nie zapowiadał dobrych wieści. Po stojącej za nią, skrzywionej policjantce wnioskowałam, że coś było nie tak.
jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz :)
_____________________________________
Jak wrażenia po rozdziale? Jak sądzicie, co dzieje się z Harrym? :o
Poza tym, na blogu zaistniał nowy wygląd, więc piszcie jak Wam się podoba!
I do zobaczenia w środę! :))
Jejku biedny Harry ❤️
OdpowiedzUsuńRozdział genialny ✌️
oooo harry slodziaku ty moj wracaj to zdrowia
OdpowiedzUsuńŚwietny c: aby wszystko było dobrze . Wygląd bloga boski ♥
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial:)) nastepny w srode ?❤️
OdpowiedzUsuńSzablon jest obłędny ^,^ Henry jest taki biedy, napewno wszystko jakoś się ułoży i będzie dobrze. Przynajmniej mam taką nadzieję. Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://trueloveitwhatineed.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBiedny Henry :(
OdpowiedzUsuńCzekam na next x
Wow Świetny ♥
OdpowiedzUsuńJej!!! Jeden z najbardziej /suzy
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńŚwietny c:
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział . Końcówka matko , ciekawe co sie wydarzy . Czekam na next , już nie moge się doczekać . Kiedy będzie kolejny ?
OdpowiedzUsuńMeeeeega ;))
OdpowiedzUsuńGenialny, zresztą jak zawsze.! :) Jestem ciekawa czy oni się zorientują, że mają w szpitalu jednego z najgroźniejszych ludzi xd
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział http://you-were-never-on-your-own.blogspot.com :)
Pozdrawiam xx
Trochę myślałam co o tym napisać ale nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Zatkało mnie! Super! *o*
OdpowiedzUsuńBIEDACZEK HAZZ :(( ROZDZIAŁ ŚWIETNY, A NOWY LOOK JEST CUDOWNY >>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuń@flayalive xxx
świetny rozdział, ciekawe co będzie dalej asdfjggh
OdpowiedzUsuńbtw nie wiem, jakoś mi ten "new look" nie pasuje :((
świetny rozdział, piękny szablon!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, a ten "new look" jest cudowny, jestem ciekawa co się wydarzy dalej, czekam na next ;)))
OdpowiedzUsuńOkej, po kolei bo się pogubię
OdpowiedzUsuń1) nowy szablon bardzo mi się podoba, jest taki nvjdfvnjdfvn, haha :D Moim zdaniem pasuje do tematyki ff.
2) Jezu, co się dzieje z Harrym aka Henrym? :o To nie może być coś aż tak złego.Bez przesady. Mimo wszystko już wiem, że ciężko mi będzie zasnąć XD
Czekam na next xx
@Toriixdd
Omg! Nowy wygląd! Seryjko. Cudowny! 3x tak! :D
OdpowiedzUsuńRozdzial genialny. Perspektywa Hazzy jak i Evelyn w jednym rozdziale >>>
Zdecydowanie się jaram! *-*
Czekam na kolejny :v
#ilysm @Marthaa_Offical c: x
Boże... Ja cie proszę daj szybko następny rozdział *o* ♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńWiadomo, że Harry nie umrze, dzięki Bogu. Czekam na next, szybko :*
OdpowiedzUsuńwow genialny
OdpowiedzUsuńWygląd jest zajebisty. *_* Nie wiedziałam, że to się tak wszystko potoczy i wylądują w szpitalu o_O next♥
OdpowiedzUsuńgenialny :P Henry nie umrze (chyba ) ...
OdpowiedzUsuńczekam na nn :)
wygląd jest ok, nie moge doczekać się kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńnowy wygląd jest zajebisty! co do rozdziału też jest super ale ciekawi mnie co sie stało:(
OdpowiedzUsuńoby harremu nic się nie stało ! czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńakurat w takim momencie ?! ughhhh -.- czekamy już nie mogę się doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńBiedny Harry. Mam nadzieję,że przeżyje! @zuziatrawiska
OdpowiedzUsuńBiedny Harry. Moja pierwsza myśl to że Harry umarł..... Czekam na next. @marchewkavv
OdpowiedzUsuńMmm fajnie fajnie
OdpowiedzUsuńale na początku rozdziału jest napisana ze nie u.arl weekend nie mógł umrzeć
prawda?
PRAWDA?!
Boski boski boooski ♥
OdpowiedzUsuńON ŻYJE
OdpowiedzUsuńJAK NIE ŻYJE
TO JA TEŻ NIE ŻYJĘ
I NIE BĘDĘ LUBIĆ TEGO FF
BO TO SIĘ TAK NIE MOŻE SKOŃCZYĆ
BO JESZCZE SIĘ NIE POKOCHALI
A MAJĄ SIĘ POKOCHAĆ #justsaying
btw cudowny wygląd x /@avezain
O jej harry :-( mam nadzieje ze wróci do zdrowia
OdpowiedzUsuńBiedny Harry :c Boje się wieści, jakie przyniosła pielęgniarka :x
OdpowiedzUsuńMa być z nim wszystko w porządku !
Rozdział genialny :3
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział xx
@droowseex
JEST BOMBA
OdpowiedzUsuńMeeeega :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział . Matko ciekawe co się teraz okaże . On musi żyć i muszą być razem . Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział . Kocham ich i was . Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńCudoo *o*
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału *-*
OdpowiedzUsuńOby wszytko z Harrym było dobrze @Only_1Dreams
OdpowiedzUsuńHarry się pozbiera, będzie dobrze. Wygląd świetny choć mam jedną uwagę zamiast serduszek w playliście mogłyby być tytuły piosenek. Dziękuję za tłumaczenie <3
OdpowiedzUsuńdzisssssiaaaj srodaaa nowy rozdziaaaal ^^
OdpowiedzUsuńO kurwa jego mać ! Albo Harremu się pogorszył stan zdrowia, albo policja się skapowała, ze Henry to Harry !
OdpowiedzUsuńRozdział genialny <3
@lovju69
dopiero teraz ogarnęłam :D mam nadzieję że nie bedzie żadnych komplikacji bo w końcu wszystko to kłamstwa ;p no i mam nadzieję że harry przekona się do evelyn : ) nowy wygląd świetny *_* @hallxofxfame .xx
OdpowiedzUsuń*0* ♥ <3
OdpowiedzUsuńKochaaam >.<
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział . Idę czytać nexta :))
OdpowiedzUsuńCudo *.* kiedy będzie następny rozdział ????
OdpowiedzUsuń