13 września 2014

Rozdział 31.



     – Naprawdę jestem głodna – jęknęłam, przecierając oczy. Kiedy je otworzyłam wokół wszystko  było jeszcze ciemne, ale kiedy mój wzrok się przyzwyczaił, zobaczyłam Harry'ego wsuwającego się do neonowych, żółtych spodenek i czerwonej koszulki.

     Musiał nie widzieć jak dziwnie wygląda, zwróciłam mu uwagę, aby się przebrał, na co on zmarszczył brwi patrząc na ubranie, które wybrał.

    – Co? – Harry zmarszczył czoło, przygryzając wargę, po czym spojrzał na swoje ubranie jeszcze raz. – Nie mogę non stop nosić wszędzie czarnych ubrań, bo kogoś mogłoby to zaciekawić.

     Wzruszyłam ramionami, – Nie do końca twój styl, ale... wygląda dobrze – obróciłam twarz do okna, łapiąc wzrokiem zegar który stał na stoliczku. Wskazywał 13:42.

     Harry się zaśmiał, – Wygląda zbyt szczęśliwie – wymamrotał później coś jeszcze, ale niedosłyszałam, więc postanowiłam go za to lekko popchnąć.

    – Proszę – Harry podał mi parę krótkich spodenek i czarny top. Top był położony, na jednej z jego kurtek.

    – No już – westchnął i ściągnął koszulkę ponownie, odsłaniając jego nielegalne tatuaże.

    – Kto miał na sobie te ubrania ? – zamarłam.

     Harry byle jak poskładał swoją koszulę, odwracając wzrok na strój który mi wybrał, po czym wzruszył ramionami. Rzucił koszulę na podłogę. Coś błysnęło w jego oczach, ale szybko odwrócił wzrok więc nie mogłam nic odczytać z jego wyrazu twarzy. – Czy to ważne? Jej już nie ma.

     Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po moim ciele, starałam się go zatrzymać. – Właściwie te ubrania mnie się nie podobają.

     Harry warknął do mnie, – Wybacz, nie mam żadnych obcasów czy spódniczek. W każdym bądź razie idziemy na zakupy.

     Przewróciłam oczami, po czym wzięłam ubrania z kołdry, idąc do łazienki. Po ściągnięciu moich zniszczonych ubrań, założyłam na siebie damskie rzeczy i kurtkę Harry'ego. Spojrzałam w lustro.

     Gdybym ubrała jakieś dżinsy czy coś, nie musiałabym patrzeć na swoje uda, przez mój brak wysokości. Ale te cholerne spodenki były tak krótkie, że udało mi się zobaczyć trochę skóry. Westchnęłam, po czym udałam się z powrotem do pokoju Harry'ego, przyłapując go na trzymaniu jakiegoś pistoletu.

    – Chyba nie zamierzasz mnie zabić, prawda? – zażartowałam, siadając obok niego. Głowa Harry'ego skierowała się ku mojej, a jego oczy spojrzały w moje i zatonęły w moim ubraniu.

    – Jak dla mnie jest w porządku. – On jest beznadziejny w ukrywaniu złośliwych uśmieszków.

    – Możesz postawić mi to na plecach? – zapytał cicho. Ignorując chaotyczne bicie mojego serca, chwyciłam rzecz z jego dużych dłoni, po czym poczułam ciężar w moich rękach. Zdałam sobie sprawę, że tatuaże na jego ramieniu i klatce piersiowej zniknęły.

    – Co to jest? – zapytałam.

    – Korektor do tatuażu – stwierdził.

     Pociągnęłam lekko za spust, a atrament natychmiast wylądował na skórze Harry'ego. – Czy to boli? – zapytałam, zamazując jakieś tatuaże typu; I WILL SUCCEED. 

     – Nie – wymamrotał, grzebiąc w swoich paznokciach. Kiedy skończyłam, Harry wyszedł z pokoju półnagi, po czym zszedł po schodach. Powlokłam się za nim do kuchni.

     – Możemy wyjść, dopiero kiedy atrament wyschnie – Harry zażądał spokojnie, opierając łokcie na blacie. Moje oczy obserwowały telefon leżący obok niego. Myślami wołałam o pomoc, jednak przełknęłam gulę i odwróciłam wzrok.

     – Ile to będzie trwało? – mrugnęłam, walcząc z ochotą starcia z jego miękkiej skóry trochę farby.

     Harry pomyślał przez chwilę, – Wiesz co? – wyciągnął koniuszek języka, zwilżając wargi po czym zacisnął swoje różowe usta, przypominając mi niektóre z naszych chwil. – Pójdziemy popołudniu. Wtedy będzie im trudniej Cię rozpoznać.

    Zamarłam, – Co? Co masz na myśli?– Czy ludzie myślą, że zamordowałam Harry'ego Styles'a?  Czy oni myślą, że też jestem zagrożeniem?

     – Cóż, ludzie nie wezmą mnie na serio, kiedy zauważą zaginioną Evelyn Bale beztrosko chodząco po ulicy, która jest przyjaciółką zaginionej Eleanor Calder. Błogo odmawiając krzyczenia o pomoc.

     – Dobra. Dobra. Rozumiem  – westchnęłam. – Nie lubię o tym mówić.

     Harry zacisnął usta w prostą linię, – Ja też nie, – powiedział, idąc gdzieś indziej.

***

     – Gotowa? – zapytał sucho, szarpiąc za dół koszulki, odsłaniając swoją gładką klatkę. Skinęłam głową w milczeniu, po czym spojrzał na mnie kiedy wyciągnęłam swój naszyjnik na zewnątrz. 

    – Och – powiedział Harry, co sprawiło, że moje serce przyśpieszyło, – O mało bym zapomniał. 

     Chwycił mnie nieprzyjemnie za ramię. Harry stanął przed drzwiami, zapobiegając wszystkich możliwości by uciec, po czym wyciągnął parę kajdanek, zakuwając moje kostki. Moje gardło się zacisnęło, kiedy dostrzegłam dokładnie te samem kajdanki, których użył przy naszym pierwszym..."spotkaniu".

     Harry wyciągnął rękę, aby złapać mnie za nadgarstek, ale szybko je uniosłam. Uśmiechnął się pewny siebie, potrząsając głową, po czym odwrócił mnie dookoła trzymając moje nadgarstki w jego rękach. Przycisnął swoje delikatne ciało do mojego, zakładając mi ręce do tyłu. Skuł mój lewy nadgarstek, a potem drugi. – Przepraszam za to, – zanucił, brzmiąc na winnego. –  Nadal nie mam żadnego zaufania do Ciebie.

     Nie mogę Ci zaufać.

    – Okej.

     W sposób w jaki kajdanki były mocno zaciśnięte, było dość niewygodne.

    – Nie potrzebujemy tego teraz, no nie? – Harry uniósł zapięcie. Spojrzałam na ziemię, a kajdanki spadały obok moich stóp. Byłam zbyt zajęta marszczeniem brwi na nie, że nawet nie zauważyłam, kiedy Harry mi je ściągną. Woda kolońska delikatnie szpikowała tył jego szyi, łatwo było mi wyczuć ten wspaniały zapach, kiedy pochylił się nade mną, aby zabrać coś z góry. Harry chwycił chustkę, owijając ją wokół mojej głowy, ciasno zawiązując ją z tyłu.

    – Nie chcę, aby ktoś się dowiedział, gdzie jesteśmy – powiedział, – Rozumiesz? – On próbuje mnie wkurzyć. Może tak mogłabym uciec, a on znowu mnie atakuje.

     Coś takiego, nie będzie tylko kolejnym atakiem....

    – Rozumiem – Żałuję, że nie.

     Praktycznie mogłam usłyszeć jego uśmiech.

     Ręka Harry'ego płynnie pieściła moje ramie. Jego dłoń sunęła w dół moich pleców, aż do końca, po czym zaczął mnie kierować w kierunku drzwi. W pewnym momencie się zatrzymał, usłyszałam brzęk metalu, co oznaczało że odblokował drzwi.

     Kiedy wyszłam na zewnątrz, ziemne, rześkie powietrze pieściło moje policzka, szyję i nogi. Harry trzymał solidnie mój łokieć, kiedy zamykał drzwi, a potem mnie gdzieś poprowadził.

    – Wskakuj – Harry nalegał, pomagając mi wejść do samochodu. Zauważyłam, że było to miejsca dla masażera, ze względu na mniej miejsca.

    – Dlaczego mam tutaj siedzieć? – zadrżałam. Prawdopodobnie byłam przytłoczona z faktu, że zaraz znajdziemy się w centrum Londynu. Gdzie ludzie będą się błąkać. Gdzie z łatwością mogliby zadzwonić po policję, ale nie będę się narażać przed lękiem ukarania mnie przez Harry'ego. Nawet nie mam pojęcia, czy by mnie znalazł. Jestem zbyt przerażona, aby dowiedzieć się na własnej skórze.

    – No cóż, nie chcę Cię widzieć, jak próbujesz uciec na zewnątrz  – zachichotał złośliwie.

    – Co jeśli p-policja zobaczy związaną dziewczynę w samochodzie?

    – Moje szyby są przyciemniane. Dość trudno coś przez nie zobaczyć. A to nie powód, żeby zawiadamiać policjantów. Nawet są zbyt leniwi by złapać kogoś kto przejeżdża na czerwonym świetle.

     Usłyszałam znajomy dźwięk samochodu, ryk silnika. Droga do życia. Niemal natychmiast Harry wjechał na kamienistą drogę.

    – Twój dom jest jedyny, w tej dzielnicy? – zapytałam, starając się brzmieć jak c odzień, jakieś trzy godziny temu. By zatrzymać strach przed oczywistym zażenowaniem.

    – Zaułek – powiedział Harry, – mieszkam w zaułku. Są tam same ruiny i szczątki domów. Jeśli przyjrzysz się uważnie, zauważysz same długie szkopuły przed nami. – Harry skręcił, a samochód szarpnął, jakby najechał na wybój czy coś. – Czytają do rozbiórki i tyle.

***

    – Evelyn.

    Harry opuszkami palców muskał moje policzki, kiedy osunął chustkę z mojej głowy. Jeśli to byłby dzień, z pewnością oświetliło by mnie światło, że aż na moment musiałabym zamknąć oczy. Ale niebo było ciemne, z jasnymi, ponurymi gwiazdami na nim. Księżyc był w połowie ukryta za gwiazdami.

    – Mam zamiar przypomnieć ci jeszcze raz o zasadach – odwróciłam twarz do Harry'ego, kiedy ściągał kajdanki z moich nadgarstków. Ale ulga. Miał na sobie żółte szorty, które kończyły się przed kolanami i niebieską koszulę, która okrywała jego długi tułów. Jego włosy były trochę poszarpane, zarzucone do tyłu, odsłaniając trochę bardziej jego niesamowity kolor oczu. Czułam się dziwnie, widząc takiego Harry'ego, bez żadnych tatuażów. Wyglądał... normalnie. Albo nawet i... atrakcyjnie? To tylko tak wyglądało. Cóż, był świetny w ukrywaniu bycia mordercą. – Nie możesz z nikim rozmawiać z wyjątkiem pracowników. Nie posyłaj nikomu żadnego błagalnego spojrzenia, bo tak czy tak wszyscy tutaj są nieuważni.

    – Weź to – Harry dał mi cienki portfel. Otworzyłam go i zobaczyłam kilka banknotów i kartę kredytową. – Wiesz jak się używa karty kredytowej?

    – Oczywiście.

    – Na karcie jest 4.000 dolarów i są to pieniądze przeznaczone na ten market. Używaj karty jak każda dziewczyna na rzeczy, które potrzebuje – wyjaśnił.

    – Nie idziesz? – Podskoczyła mi adrenalina na samą myśl o kontakcie z cywilizacją. Nie Harry.

     Harry uśmiechnął się, potrząsając głową, – Mam lepszy pomysł.

     Harry wspiął się do swojego samochodu, również mi pomagając. Przetarłam swoje nadgarstki, które były jeszcze lekko czerwone, ale nie tak bardzo żebym miała siniaki czy coś.

    –  Mam nadzieję, że wiesz, że ten pomysł jest zły, – Harry zmarszczył brwi i schował kluczyk do kieszeni od spodni. –  Mogę mieć tyle problemów z chłopakami.

    – Więc, dlaczego to robisz? – szepnęłam, wychodząc. Na zewnątrz, był lekki wiatr, który niósł za sobą ciepło. To było ogromne miasto. W oddali migały czerwone światła. Większość z budynków wyglądała jak hotele, a niektóre to przedsiębiorstwa i inne, nie miałam o tym żadnego pojęcia, – Sam powiedziałeś, że mi nie ufasz.

     To była prawda. To co robił, z jego perspektywy było niebezpieczne jak diabli. Ale skoro mi nie ufał, dlaczego to robił ?

     Coś jest nie tak.

    – Nie mogę ci zaufać, – Harry uniósł swoje brwi, po czym chwycił moją rękę, złączając nasze palce. Jego dłoń była tak ciepła i delikatna. – Ale wiem, że jesteś na tyle inteligenta, aby wiedzieć co się stanie, jeśli spróbujesz uciec.

    – Co masz na myśli? – zapytałam, kiedy zbliżyliśmy się do tylnego wyjścia budynku, – Nie możesz oczekiwać, że cokolwiek powiesz to będą chcieli mnie złapać.

    – Sh. – Harry naciągnął mi na oczy kaptur.

     Biznesmen i kobieta na chodniku machali na pożegnanie pulchnemu mężczyźnie, który wsiadał do taksówki. Pod posągiem stali również chłopiec i dziewczynka. Dziewczynka trzymała w dłoni cienki mikrofon, śpiewając jakąś piosenkę indie, a chłopiec grał na gitarze. Przed nimi rozłożony był futerał na instrument, wypełniony pieniędzmi. Przechodnie słuchali ich muzyki, spacerowali lub wchodzili do pobliskich sklepów.

     Harry nachylił się do mnie i wyszeptał mi do ucha:

    – Jak myślisz, jak znalazłem cię na imprezie? – skrzywiłam się, wlepiając wzrok w ziemię. To pytanie nie było przypadkowe.

    – Nie wiem, jak?

    – Oh, nie dajesz się tak łatwo wciągnąć – zaśmiał się głęboko, – Wszystko co musisz wiedzieć to to, że znajdę cię, Evelyn. Zawsze cię znajdę, nawet jeśli dookoła ciebie będą tysiące ludzi. Pozbędę się ich wszystkich. Widziałaś, ile osób zginęło na festynie tylko dlatego, że wiedzieli, że my tam byliśmy, – Przebiegł mnie dreszcz. Ziemia zasłana była trupami, pochłaniając ogromne ilości krwi. Ranne, skrzywdzone rodziny, uciekające gdzie pieprz rośnie. – Nie zmuszaj mnie, żebym zrobił to samo tutaj. Nie masz nawet pojęcia, do czego jestem zdolny.

     Dłoń Harry’ego zacisnęła się niepotrzebnie wokół mojej, ale starałam się to zignorować.

     Doszliśmy przed supermarket, a chłopak się zatrzymał. Owinął mnie ramionami i przycisnął usta do mojego czoła. Na moment straciłam władzę w nogach, więc byłam wdzięczna, że trzymał mnie w ramionach. W końcu zamknęłam oczy, rozkoszując się tą chwilą, ale odsunął się.

    – Uważaj – Harry wymamrotał przy mojej skórze, – I zapamiętaj moje słowa, ponieważ nie będę daleko. Zawsze będę cię obserwował.

     Potem zniknął w tłumie. Całe moje ciało drżało. To jest to. Nie wiem, czy powinnam poprosić o pomoc. Mimo wszystko, wierzyłam mu. Wierzyłam, że znajdzie mnie. Ale dlaczego tak bardzo mu na mnie zależy?

     Może dlatego, że wiedziałam, jak wyglądał? Nie mam pewności. Chcę po prosu zrobić zakupy i przemyśleć to wszystko.

     Zimne powietrze mieszało się z ciepłym, kiedy czekałam, aż automatyczne drzwi rozsuną się przede mną. Miałam wrażenie, ze wszystko działo się w zwolnionym tempie. Obróciłam się i zobaczyłam Harry’ego przez szklane okna sklepu sportowego. Jego oczy spotkały się z moimi i uśmiechną się szelmowsko, nadal utrzymując ciemne cienie pod oczami.

     Odwracając się ponownie, powędrowałam przez market, prawie wpadając na kosz. Wzięłam jeden z mniejszych koszy i pchnęłam go do alejki, trzymając nisko głowę. Mężczyzna w garniturze i krawacie podsunął mi broszurę z szerokim uśmiechem.

    – Chciałaby pani katalog? – spytał słodko, ale z fałszywym tonem głosu. Potrząsnęłam głową i poszłam dalej.

     Słabo skręciłam do następnej alejki i przeczesałam włosy palcami. To zbyt wiele dla mnie. Jestem jak upośledzona pośród ludzi, którzy mogą mi pomóc. Mogłabym po prostu zacząć wrzeszczeć i ludzie by mnie stąd zabrali. Mogłabym wrócić do domu.

     Mogłabym znowu zobaczyć mamę. Tatę. Brata. Siostrę. Mogłabym życz szczęśliwie z moim kuzynostwem i garstką przyjaciół. Tęskniłam nawet za szkołą.

     Mogłabym wrócić do domu z jednym… niewielkim… wrzaskiem.

     Zrób to.

     Denerwowałam się. Musiałam to zakończyć właśnie w tej chwili. Po prostu o tym nie myśl, Evelyn, pomyślałam sama do siebie i kontynuowałam wrzucanie produktów do kosza. Poł godziny zajęło mi zebranie mlecznych produktów, a półtorej na całą resztę i dotarcie do kasy.

    – Cześć, w czym pomóc? – kobieta za ladą brzmiała młodo, ale nie chciałam spojrzeć w górę. Pewnie i tak mnie nie znała, ale nie chciałam znowu ryzykować. Może gdyby Harry pozwolił mi na to, mogłabym spróbować uciec?

     Dopóki nie przyzwyczaisz się do niego i sama nie będziesz chciała odejść. Do mojej głowy wdarł się arogancki głos. Co do diabła? Nigdy nie przywiążę się do niego… emocjonalnie. Myślę, że dobrze wygląda i mógłby czasami być miły, ale to… nie wiem nawet, co to oznacza. Wiem tyle, że nie pozwolę, by do tego doszło.

     Cokolwiek powiesz.

    – Cześć – wyszeptałam i zaczęłam wykładać produkty na ladę, żeby dziewczyna mogłaby je skasować i włożyć do plastikowej torby. Powoli przekręciłam głowę w kierunku okna. Nawet przez ciemność mogłam zobaczyć jego ciemne włosy na zewnątrz. Patrzył prosto na mnie.

    – $117.20 – brzmiała dziwnie. Podałam jej dwieście dolarów i zabrałam torby. Po wydaniu mi reszty spytała, czy nie potrzebuję pomocy z sześcioma torbami, ale odmówiłam, nie patrząc w górę i wyszłam z supermarketu.

    – Udało ci się – Harry nie brzmiał na zaskoczonego, kiedy podeszłam do niego. Upuściłam torby na ziemie i patrzyłam na niego nieufnie, – Nikt z tobą nie rozmawiał?

    – Nie – Harry uniósł brew, nie wierząc mi. Nie winiłam go za to. Nie brzmiałam zbyt przekonująco, – Cóż, pracownicy tylko. Praktycznie im nie odpowiadałam – zaczynałam się już irytować przytłaczającym uczuciem.

    – Okey – odparł szorstko Harry, wydychając powietrze. Schylił się i chwycił po trzy torby w jednej ręce, – Zaniosę to do samochodu. – Miał tak twardy głos, że musiałam spojrzeć gdzie indziej.

    – Moje słowa są nadal aktualne. Twoja kara będzie gorsza, niż możesz to sobie wyobrazić. – Jego ramiona zesztywniały, kiedy podniósł torby i szybko wsiąknął w tłum.

     Westchnęłam. Nadal byłam roztrzęsiona tym spotkaniem.

     Potrzebowałam ciuchów. Harry powiedział mi, żebym kupowała co tylko chcę. Odwróciłam się, szukając wzrokiem sklepu w sam raz dla mnie. Był sklep, który sprzedawał drogie garnitury i krawaty, Guess który sprzedawał tylko sukienki, sklep dla dzieci i sklep sportowy. Ten, w którym Harry był przed chwilą…

     Sklep sportowy! W tej chwili wszystko zaskoczyło, a moje nogi zmieniły się w galaretę. Jack tam pracował… Jack Harries! Najpopularniejszy dzieciak w szkole, jego brat zrobił tę imprezę, z której zostałam zabrana.

     Fala złości przelała się przeze mnie, ale odepchnęłam ją. Moja głowa obróciła się w kierunki, w którym zniknął kryminalista, ale nie zobaczyłam go.

     Evelyn, nie! Ten sam glos, próbował mnie powstrzymać. Nie wiedziałam, którą stroną się kierowałam, ale wiedziałam, że ta część mnie, która chciała uciekać, przejęła kontrolę. Zawróć! Moje ciało przemogło się i ruszyłam przez tłum ludzi. Widziałam kątem oka, że niektórzy zerkali na mnie i musiałam się powstrzymywać od walnięcia ich w głowy. Co ze mną nie tak?

     Evelyn, nie! Nie wchodź tam! Harry cię znajdzie… zamarłam w poł kroku, czując jak moje tętno pędzi z prędkością tysięcy mil na godzinę. Wiesz, do czego jest zdolny.

     Przełknęłam mój strach i poszłam do wejścia. Ten głos nie próbował mnie więcej powstrzymać. Może jednak mogłam to zrobić. Jack, proszę niech będzie teraz w pracy. Proszę, bądź tam.

     Pchnęłam drzwi, czując się niesamowicie słabo. Wtoczyłam się do środka i starałam ustać na nogach. W pomieszczeniu było bardzo jasno i musiałam mrugać gwałtownie oczami. W końcu zobaczyłam ladę, a za nią mężczyznę.

     Nie Jack’a.

     Przeszłam między stołami wyłożonymi ubraniami i minęłam hantle i sztangi. Dwóch nastolatków używało właśnie ławki. Jeden z nich leżał na plecach, a drugi pomagał mu ćwiczyć. Moje serce biło szybko dopóki nie zdałam sobie sprawy z tego, że żaden z nich to Jack.

     Co to jest? Sama nie wiem, co robię. Zapomniałam o wszystkich ostrzeżeniach Harry’ego i groźbach kary. Jak wielkiego niebezpieczeństwa się podejmowałam.

     I wtedy przypomniałam sobie klątwę Harry’ego na mojej rodzinie.

     Muszę kupić ubrania. Nie mogę tego zrobić.

     Obracając się w celu wyjścia, wpadłam na klienta, który się cofnął. Upadłabym, gdyby nie ramiona, które mnie przytrzymały. Odepchnęłam się od nieznajomego.

    – Oh! – ton głosu zdradzał zaskoczenie, – Tak strasznie przepraszam! Wydawałaś się taka zagubiona, pomyślałem, że mogę ci pomóc – ten głos. Znam ten głos!

     Moje serce przestało bić. Świat zamarł w miejscu. Spojrzałam pod kapturem na plakietkę z imieniem. To nie był klient. To pracownik. Cześć, mam na imię Jack, pisało na plakietce.

     O cholera. Nie powinnam tu przechodzić. Harry mnie zabije. Po prostu odejdź, Evelyn.

    – Nic się nie stało – skłamałam, czując suchość w gardle. Zaczęłam panikować. Miałam nadzieję, że nie przerodzi się to w kolejny atak lub coś. Cofnęłam się o krok i spojrzałam na Jacka. Jego oczy z zaciekawieniem wpatrywały się w moje, czekając na reakcję, – Muszę iść – wymamrotałam i odeszłam. Prawie widziałam Harry’ego, obserwującego mnie. Nadal jest daleko, więc nadal mam czas. Ale nie mogę pozwolić, by komukolwiek coś się stało.

    – Hej! – Jack zawołał i podbiegł do mnie, – Wszystko w porządku? – Zostaw. Mnie. W. Spokoju.

    Jeśli Harry będzie przechodził, zobaczy nas i zabije mnie. Albo Jacka. Nie chcę, żeby cokolwiek stało się niewinnemu chłopcu.

    – Nic mi nie jest – ucięłam, naciągając kaptur na twarz. Przeszliśmy koło jakiś sportowych ogłoszeń i ubrań, zatrzymując się przy drzwiach wejściowych. Jack nadal na mnie patrzył ze spokojem, wyglądając na zmartwionego w tym samym czasie.

    – Ktoś na mnie czeka. Przepraszam, jeśli sprawiłam jakieś kłopoty – wymamrotałam przeprosiny, mając nadzieję, że nigdy tu nie wrócę. On nie może się dowiedzieć. Może skrzywdzić Jacka, muszę stąd wyjść jak najszybciej.

     Spojrzałam na zewnątrz, gdzie chińskie latarnie oświetlały chodniki i budynki.

    – Jesteś pewna? Chcesz usiąść? Nie zmuszam cię – uśmiechnął się, – Wyglądasz na zmęczoną.

    – Nie widzisz nawet mojej twarzy – wypaliłam i od razu pożałowałam tego, zasłaniając usta dłonią. Cholera. Evelyn, co ty wyprawiasz?

    – To prawda – Jack się zaśmiał, zaskoczony moim gestem, – Aż tak źle wyglądasz? Kiedy powiedziałem, że jesteś zmęczona miałem na myśli to, że twoja twarz jest bledsza niż zazwyczaj. No wiesz, z twojej szyi. – Ciekawe, czemu jestem blada. – Nie miałem na myśli niczego złego – Jack jąkała się i spojrzał gdzie indziej, łącząc swoje kciuki. Oh, tak, pamiętam, jak on i jego brat byli prawdopodobnie najmilszymi osobami w szkole. – Myślę po prostu, że nie powinnaś ukrywać twarzy.

    – Rozumiem – Mój głos się załamał. Potrzebowałam wody. Zemdleję, jeśli zaraz nie odpocznę. – Naprawdę muszę iść. Czekają na mnie – powiedziałam gładko.

    – Nikogo nie widzę – Jack bąknął, kładąc dłoń na moim ramieniu. Zesztywniałam cała. Był taki miły, w przeciwieństwie do chłopaka z kręconymi włosami, z którym mieszkałam, ale nadal bałam się, kiedy ktokolwiek mnie dotykał. Paranoja i takie tam. – Powinnaś odpocząć, aż nie przyjdą tu – przygryzłam język i spojrzałam za okno. Nie było go. Prawdopodobnie nadal był w drodze do samochodu. Kiwnęłam głową i poszłam za Jackiem do alejki z butami. Stało tam kilka krzeseł. Spoczęłam na jednym z nich.

    – Chcesz wody? – Jack spytał powoli, wskazując na dozownik. Kiwnęłam głową i obserwowałam, jak brał kubek i napełniał go wodą.

     Mój umysł pędził w zawrotnym tempie. Nadal wpatrywałam się za okno, bojąc się, że Harry wyjdzie znikąd z bronią. Nie jest aż tak głupi na to, ale na pewno kogoś zabije. Najgorsze jest to, że to byłaby moja wina.

    – Bardzo proszę – Jack podał mi kubek wypełniony wodą. – Czy ten ktoś, na kogo czekałaś, już przyszedł?

    – Nie – westchnęłam i podniosłam kubek do ust. – Na szczęście – wyszeptałam tę część.

     Usta Jacka uformowały się w pozbawiony humoru uśmiech a jego oczy powędrowały na palce.

    – Więc, wszystko w porządku? Nadal nie widzę twojej twarzy, więc nie wiem co mam myśleć – zaśmiał się cicho na końcu pytania i zacisnął usta.

    – Wydaje mi się, że tak – wzruszyłam ramionami i odchyliłam głowę w tył, żeby wypić wodę do dna. Bardzo mi to pomogło. Niestety, pomogło aż za bardzo. Byłam tak zainteresowana kubkiem wody, że nie zauważyłam, że kaptur spadł mi z głowy.

     Usłyszałam, jak Jack wciągnął powietrze. Otworzyłam szeroko oczy, upuszczając kubek na podłogę.

    – Ty! – wyszeptał Jack. – O mój Boże! Evelyn?!

    – Jack, proszę, bądź cicho – błagałam, naciągając ponownie kaptur na głowę. To się nie może dziać. Nie tu, nie teraz!

    – Jesteś bezpieczna teraz, wszystko w porządku, – Jack uciął szybko, – Ej tam! Ochrona! – ukryłam twarz z frustracji. Nie. Nie.

    – Ochrona! – Jack wrzeszczał, biegnąc za ladę i przez drzwi. Moje oczy obiegły sklep, szukając ucieczki. Wszyscy w sklepie gapili się na mnie, zdezorientowani…

     Zawsze cię obserwuję…

     Uciekaj, Evelyn. Uciekaj!

     Pokręciłam głową i rzuciłam się do wyjścia. Słyszałam jak Jack woła Hej! ale zignorowałam go. Ci dwaj co ćwiczyli, stali teraz przy drzwiach, blokując je. Za mną dudniło echo kroków, ale nadal biegłam.

    – Zatrzymajcie ją! – Jack wołał do tych dwóch. Zamrugali zaskoczeni, dając mi uciec. Droga wolna. Muszę nadal biec!

     Czyjaś ręka chwyciła mnie z tyłu za kurtkę, wciągając z powrotem do sklepu. Kopnęłam jednego chłopaka w goleń. Warknął i zacisnął szczękę, ale nadal trzymał mnie mocno w pasie, nie dając uciec. Widziałam Jacka stojącego kawałek dalej i policjanta, biegnącego do nas.

    – Nie, nie, nie! – zapłakałam i odepchnęłam się jak najmocniej mogłam. Spoliczkowałam mocno chłopaka. Uścisk zelżał i w końcu całkowicie zniknął. Kaptur spadł mi z głowy, ukazując wszystkim moja twarz. Usłyszałam wrzask jednej kobiety i musiałam odepchnąć kilka osób, które próbowały mnie złapać. Większość ludzi nawet nie ruszyła się z miejsca, zbyt zaskoczeni.

     Starałam się oddychać. Biegłam sprintem w dół ulicy z odsłoniętą twarzą. Wiele osób mnie rozpoznało, pewnie dlatego, że historia mojego porwania miała wiele wspólnego z najbardziej znienawidzoną osobą na planecie – Harry’m Styles’em.

    – Stop! – policjant dmuchał mocno w gwizdek, sprowadzając uwagę wszystkich na uciekającą nastolatkę… Może myśleli, że uciekłam? Może dlatego traktują mnie jak kryminalistkę, goniąc mnie po ulicy?

    – Nie skrzywdzimy cię! – możliwe – Rozkazuję ci zatrzymać się! – policjant był daleko za mną, ale powoli mnie doganiał. Biegłam w przeciwnym kierunku, w którym poszedł Harry. Nie było szansy, żeby mógł mi pomóc. Moje nogi były naprawdę słabe, czułam się, jakbym miała zaraz upaść. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała w oszałamiającym tempie. Pewnie będę miała tysiące siniaków, bo cały czas na kogoś wpadałam.

     Syreny policyjne wbiły mi się w uszy, głośne i jasne. Niebieskie i czerwone światła omiatały budynki. Niektórzy ludzie krzyczeli i uciekali z ulicy. Skręciłam w boczną ulicę i przebiegłam między rodzinami, gapiącymi się na mnie. Ludzie patrzyli nawet przez szklane okna restauracji jak biedna Evelyn Bale uciekała przez Londyn.

     Harry, gdzie jesteś?

     Radiowóz zwolnił ze względu na ludzi, więc niektórzy gonili mnie pieszo.

    – Zejdźcie z drogi! Zejdźcie z drogi! – wrzeszczeli policjanci, starając się zrobić miejsce dla radiowozu. Kobiety krzyczały, zabierając swoje dzieci. To wszystko działo się przeze mnie.

     Wszystko działo się zbyt szybko. To się w ogóle nie powinno dziać.

    – Biegnie do stacji! – ktoś krzyknął za mną.

     Zerknęłam ukradkiem za siebie, żeby zobaczyć, jak blisko mnie byli. Zobaczyłam trzy radiowozy i sześciu policjantów, ścigających mnie. Jeden z nich, celował we mnie z broni.

     Usłyszałam nieprzyjemny hałas i zatrzymałam się tylko po to, żeby zobaczyć samochód pędzący prosto na mnie. Całe moje ciało przeszył ból, kiedy zderzyłam się z pojazdem. Upadłam na ziemię z krzykiem i ciemność mnie pochłonęła.


jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz :)
_____________________________________
     Cześć! Jeju na początku chcę was przeprosić za opóźnienie, ale jak widzicie rozdział był dłuższy niż zazwyczaj, a nie miałam czasu go przetłumaczyć przez szkołę i naukę.. Pomogła mi jedna dziewczyna za co jestem jej wdzięczna! Co do rozdziału BOZE jakie emocje.... co będzie teraz z Evelyn? Czy Harry ją znajdzie? Czy trafi do rodziny, omg no nie wiem no! Jak myślicie?!!! 

Po prostu czytasz = napisz swoje odczucia w komentarzu.

۞ Jest już 1 ROZDZIAŁ PURSUIT > CLICK

42 komentarze:

  1. Wow cudowny :)
    czeakam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg omg omg! Boję się o Evelyn :c

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, za dużo chyba jak na jeden raz :D co będzie teraz? Eh muszę czekać na następny no chyba że przeczytam po angielsku XD dziękuję za tłumaczenie i czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudoo<3333 nie moge się do czekać środy aww Myśle że Harry Był kierowcą :// ~ Miśia

    OdpowiedzUsuń
  5. Zndbdjdbsisnsisndidnsjdbsidb cudowny *o*

    OdpowiedzUsuń
  6. Harry gdzie jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeeeeeezu, co za rozdzial *o* Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nóg on jest fantastyczny.Było do przewidzenia że Evelyn coś zrobi
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko! Normalnie nie wierzę... głupi Jack... Biedna Evelyn... Biedny (nawet) Harry :'(

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wierze
    Wiedzialam, ze to byl zly pomysl...

    OdpowiedzUsuń
  11. WoW co za rozdział! kurde jaka akcja! <3
    Jezu jesteś niesamowita!

    OdpowiedzUsuń
  12. Super miejsce do mieszkania, Hazza naprawdę... Tylko morderca może mieszkać w takiej "dzielni" xd
    Evelyn, Harry Cię zabije... Po jakiego ciula Ty szłaś do tego sklepu? Jack Cię poznał... Kurde! Głupia jesteś dziewczyno!
    O matko, co za akcja! ;o Mam nadzieję, że w tym aucie był Harry, bo jeżeli to nie on, to będzie niedobrze, bardzo niedobrze...
    Wspaniały rozdział *o*
    Czekam na kolejny xx
    Pozdrawiam, @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  13. JEJKU KOCHAM !! Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA NEXTA xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Jezu! Ten rozdział! :o Normanie wszystkie emocje jakie mogłyby istnieć!
    Nwm dlaczego, ale mam wrażenie, że tym samochodem kierował Harry :c Powiedział, ze jeśli będzie chciała uciec to wiesz ... :c Ale po co ona lazła do tego sklepu!?
    A jak to nie był Harry, to kto? A jeśli Harry ją znajdzie to jestem pewna, że zrobi coś podobnego do spalenia jej żywcem :( Jakie mam sceny w mózgu XD

    OdpowiedzUsuń
  15. wow zajebisty rozdział *_*

    OdpowiedzUsuń
  16. Omg jakie emocje ! Jezu co z nią będzie ?!?!?! Czekam na nextaa !!

    OdpowiedzUsuń
  17. Genialny *___*
    C.

    OdpowiedzUsuń
  18. jakie emocje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! serio a jak kierowca pojazdu to harry??? lol mam schizy xD mniejsza z tym, niezła akcja w sklepie, wgl czemu eveyn tam poszła???? masakra xd czekam na kolejny <3 dziękuję za tłumaczenie laski! <3 @hallxofxfame .xx

    OdpowiedzUsuń
  19. Lol *palpitacja serca *

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie wierzę, że w ogóle to się stało! Evelyn... czemu tam weszłaś? Mam nadzieję, że to wszystko zakończy się dobrze, że Harry nikogo nie zabije.. właśnie.. co z Harrym? Jak on na to zareaguje.? Już się boje co to bedzie w kolejnym rozdziale..
    Świetnie tlumaczysz <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Biedna Evelyn po co ty tam szłaś .;/ @LoveNarry98

    OdpowiedzUsuń
  22. Głupia evelyn! To się musiało źle skończyć. Nie bez powodu nie powinna tam iść

    OdpowiedzUsuń
  23. Jakie emocje, czytając to serce biło mi jak oszalałe, po prostu niesamowite. W sumie się nie dziwię Evelyn że zdecydowała się iść do tego sklepu, instynkt kazał jej się ratować, toteż go posłuchała, na jej miejscu również szukałabym sposobu na ucieczkę. Dlatego mam nadzieje że nic jej się nie stanie i wybrnie z opresji.

    OdpowiedzUsuń
  24. jest cudowny czekam na nex

    OdpowiedzUsuń
  25. wczoraj była środa...

    OdpowiedzUsuń
  26. Jacie. Ten rozdział za razem jest cudowny i okropny :o wolałam układ w którym Evelyn była z Harrym :o

    OdpowiedzUsuń
  27. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  28. cudowny / xdOliwciaa

    OdpowiedzUsuń
  29. przestan na koncu pisac "czy evelyn przezyje? czy sie zesra? czy harry ja zabije?' to nie jest piepezona telenowela

    OdpowiedzUsuń
  30. Kamila nie rób. Nam tego

    OdpowiedzUsuń
  31. genialny, czekam na next
    @Toriixdd

    OdpowiedzUsuń
  32. Nawet nie napiszesz że go nie będzie, a wszyscy czekają od środy.

    OdpowiedzUsuń
  33. Kiedy następny

    OdpowiedzUsuń
  34. Genialne. Kiedy next

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy