– Kochanie, powiedziałam ci żebyś wstała 20 minut temu – jej mama zawsze karciła ją za zasypianie w szkolne dni. – Głupia dziewczyna – i zapach spalonych tostów lub boczku przedzierający się przez drzwi jej sypialni – tak w ogóle nie było.
– Evelyn – zamiast tego zabrzmiał srogi głos jej brata, trzęsący się lekko z niepokojem.
Jęknęła we śnie. – Jackson, idź wkurzać Holly, dla dobra śpiących. – I przekręciła teraz swoje chude ciało na około hotelowego łóżka, plątając nogi wokół cienkiego koca.
– Evelyn, wstawaj.
Jej oczy piekły, jakby były otwarte zbyt długo, to samo uczucie ma gdy ogląda telewizję zbyt długo. To ją lekko sfrustrowało. Właśnie się obudziła! Musiała być w szkole, Bóg wie jak długo i nie potrzebowała aby cienie pod jej oczami były już uformowane.
– Evelyn! – ktoś warknął, co sprawiło ze drgnęła do góry. Evelyn oparła swoje wilgotne ciało o metalowe oparcie i westchnęła, pocierając tył swojej głowy, gdzie uderzyła o łózko.
– Jackson – jęknęła, zdenerwowana i rzuciła mu spojrzenie. – Mogłeś od razu obudzić całą cholerną rodzinę.
– Rodzinę? – Jackson wypalił po czym pokręcił głową.
Evelyn mrugnęła by piekące uczucie powoli odeszło. Wykorzystała ten czas do rozejrzenia się po pokoju. Pamiętała wypadek i dlaczego znalazła się w szpitalu, na co westchnęła.
Jednak..Evelyn nie była w szpitalu.
–…więc lepiej powiedz jej ty albo ja to zrobię! – jej matka krzyknęła niecierpliwie. Oficer wyciągnął rękę by ją uciszyć.
Evelyn zobaczyła tych samych dwóch policjantów co ostatnio. Ich wzrok nie był przyjazny. Przy jego biodrze wisiała broń jakby mówiąc jej, że ma się trzymać z daleka. Dźwięk głosów wychodzących z krótkofalówki był słaby jednak wyraźny dla jej uszu.
Zmarszczyła brwi. Evelyn odwróciła się zaciekawiona w kierunku jej brata, którego głowa była skierowana w dół.
– Zrobimy to – policjant powiedział szeptem do pani Bale i wyprowadził ją z pokoju. Evelyn była w stanie usłyszeć łkanie jej matki w jej dłonie i zastanawiała się dlaczego wyprowadzili ją zamiast jej brata. Jak na zawołanie, Jackson wyszedł zaraz za matką za drzwi.
Policjant i policjantka podeszli kilka kroków bliżej, ukazując za nimi jeszcze jedną osobę, na co Evelyn sapnęła.
Jej ojciec, wysoki i groźny. Jego oczy były ciemne zanim wywrócił nimi i wyszedł z jakiegokolwiek pokoju który to był.
Evelyn gapiła się na niego dopóki nie opuścił pokoju.
Evelyn P.O.V
– Pani Bale – mężczyzna pokiwał głową.
Gdzie do cholery jestem? To nie jest szpital. Te ściany są z cegły. Podłoga wygląda na zimną i brudną, gdyż była z betonu. Pokój był ledwie jasny i pusty oprócz dużych pudeł w dalekim rogu.
– CO to za miejsce? – zatrzęsłam się i usiadłam, pocierając ramiona. Było zimno. Na ścianach wisiały tuziny broni, przytrzymywanych przez czarne słupy i szkło przymocowane do ściany. Słyszałam dźwięk uderzającej wody o podłogę i stary metaliczny zapach, który sprawił, że zadrżałam. Był też hałas pochodzący z przyrządu i kiedy spojrzałam bliżej zobaczyłam przynajmniej 10 ochroniarzy stojących przy stalowych drzwiach. Podłoga i sufit były z betonu, prawdopodobnie przyczyna tutejszej aury.
Co do cholery?
–To – mężczyzna powiedział szybko – to jest..uh..Jesteś teraz w innym budynku. Musieliśmy cię przenieść z pewnej przyczyny.
– Jesteśmy pod ziemią? – zdziwiłam się. Na około wyglądało tu jak w szpitalu. To miejsce wyglądało na normalne oprócz oczywiście broni, betonu, oficerów i pustki.
– Nie. To znaczy, tak. Ale pod innym budynkiem – Karen – czy to było jej imie? – zająknęła się.
– Gdzie dokładnie jestem? – warknęłam i przywarłam bardziej do koca. Bardzo zimno.
Jak zwykle, oficerowie spojrzeli na siebie długo, co sprawiło, że stałam się jeszcze bardziej sfrustrowana i niecierpliwa niż wcześniej.
– Więc, Evelyn. Właściwie jesteśmy w Beacon Meadows – Karen mruknęła, na co moje oczy wyleciały z orbity.
– Co? Beacon Meadows?! Co do cholery tutaj robimy? – krzyknęłam na co mężczyzna podskoczył. – Żądam wyjaśnień! Szpital był pełny czy coś?
Karen klasnęła w dłonie – Uh, nie, właściwie. Musieliśmy cię tutaj przenieść. – Jej głos zmienił się i złagodniał. – Musisz nam zaufać.
– Zaufać wam? Ha-ha. – Ściągnęłam z siebie koc ukazując swoje ciało. Miałam na sobie suknię, która lekko utrzymywała ciepło ale nie obchodziło mnie to w tym momencie – To nie szpital. Więc gdzie dokładnie w Beacon Meadows? Czy to zbrojownia? – Moje usta otworzyły się szerzej kiedy to mnie uderzyło. – Tak! Oh mój..
– Panienko Bale, proszę zachować spokój – oficer chrząknął i popchnął mnie za ramię – I proszę być cicho. Możesz przeszkadzać innym oficerom.
Pomimo tego, że zaciekawiło mnie to z powrotem upadłam na łózko.
– Jakim oficerom? – jęknęłam. – Czemu tu jesteśmy? I..gdzie jest moja rodzina?
– Twoja rodzina właśnie wyszła. Będą bezpieczni, nie martw się o nich – Karen usiadła obok mnie.
– Musimy ci coś powiedzieć, panienko. – Mężczyzna powiedział cicho. – Będziemy wdzięczni jeżeli utrzymasz spokój, bo jesteś tutaj bezpieczna. Jak zauważyłaś, pomimo tego, że ściany są grube i betonowe, a wejście i wyjście jest przez jedne stalowe drzwi, musimy być cicho – wskazał palcem na odległe miejsce w pomieszczeniu – Przyczyną dla której tutaj jesteś może być trudne do zrozumienia – patrzył na mnie z sympatią w oczach i spojrzał na innego mężczyznę i kobietę stojących dalej. Komputery były przy ścianach, a ludzie siedzieli i pisali coś na nich, co zupełnie mnie nie zainteresowało.
– Evelyn – odwróciłam się i zobaczyłam poważne oczy patrzące wprost na mnie – To bardzo poważne – Otworzył swoje usta i spojrzał z powrotem na innych w pokoju, jakby nie wiedział co powiedzieć. Potrzebujemy od ciebie więcej informacji – jęknęłam ale oficer kontynuował – Ty i inni ludzie wokół ciebie są teraz w krytycznym momencie. To bardzo poważne, co Ci teraz mówię, i w wypadku ochrony twego ojca, musisz mnie posłuchać.
Wyprostowałam się na łóżku i mrugnęłam. – Ochronić mojego ojca? Dlaczego, co się dzieje?
Złapałam Karen na co zesztywniała, a jej partner westchnął, zaciskając szczękę co jakiś czas, – Dostaliśmy propozycję – powiedział, – za co z góry przepraszam. Ale jest w porządku, z myślą o Tobie, jako sprawa dotycząca niebezpieczeństwa w mieście.
– C-o? Jaka niby w porządku propozycja? – warknęłam niecierpliwie, – Jak do cholery wszyscy są w niebezpieczeństwie z mojego powodu -- i co to za sprawa, która mnie dotyczy?
Nikt z nich nie odpowiedział.
– Po pierwsze, potrzebuję jednej odpowiedzi od Ciebie, – powiedział policjant, na co westchnęłam zniecierpliwiona. – Cz-y, czy wiesz coś na temat urządzeń do śledzenia?
Zmarszczyłam brwi, patrząc na szeryfa. Czego on chciał, – Nie bardzo, a dlaczego?
Karen oblizała suche wargi, kładąc rękę na uchwycie, – Są różne rodzaje tych urządzeń. Tylko ten, kto jest właścicielem ID może go tutaj używać. Tak, jestem więcej niż pewna, że ktoś umieścił taki element na jednym z twoich ubrań. Oczywiście, nasza policja, może wyśledzić kogokolwiek dzięki telefonie komórkowym, – Karen czekała, kiedy skinę głową, – Carl zobacz tam, – zwróciła uwagę, wysokiemu, szczupłemu mężczyźnie, który wyglądał na około czterdziestki, – Córka Carla została porwana w noc karnawału – Prawdopodobnie Carl usłyszał co mówiliśmy, spojrzał w naszym kierunku, powodując że przeniosłam wzrok na podłogę.
I wtedy zrozumiałam... Mój żołądek się związał w przerażeniu, kiedy uświadomiłam sobie, że mówiła o Nicole. Ale Siedziałam cicho.
– Carl i inni ludzie, których widzisz namierzyli telefon Nicole. Jest jakieś cztery godziny stąd, wysłaliśmy kilka osób, aby ją odnaleźć.
Była w jednej ze skrytek chłopaków. Wydaje mi się, że Zayna albo Nialla. Pewnie ich znajdą. Nie wiem czy będą zaskoczeni, martwię się o nich.
– Jednak, jest jeden typ urządzenia, który wygląda jak broń. Kiedy "wystrzeli" paraliżuje ciało. Nic nie czujesz, i nie możesz go wyjąć bez ucięcia kawałka skóry – To sprawiło, że poczułam jakby ktoś rozcierał coś na mojej ręce. Być może, dlatego czułam wilgoć w moich oczach.
– Po co mi to mówisz? – szepnęłam przerażona.
Karen wypuściła powietrze przez nos, – Ponieważ.. nigdzie nie ma telefonu Nicole. Na mapie, jest w tym samym miejscu odkąd znaleźliśmy, gdzie jest przetrzymywana.
– Więc?
– Może, powinniście wyjaśnić to jeszcze raz, – Karen zamknęła oczy na moment. – Evelyn, namierzyliśmy telefon Nicole, i wiemy gdzie przebywa. Jest to możliwe, że Gang też tam jest, chyba że są na tyle mądrzy i zmienią miejsce. I chodzi o to, że ...
– Odkryliśmy także urządzenie śledzące na Tobie... – mężczyzna dokończył za nią, co zmroziło mi krew w żyłach. Zamarłam, obserwując ich uważnie.
Nie.
– Panno Bal, jesteś z nami bezpieczna, – Karen próbowała mnie uspokoić. – Mamy pełno ludzi, na ten moment. Twoje rodzina jest bezpieczna, mamy wyznaczone godziny policyjne by utrzymać innych niewinnych ludzi przy życiu.
– Ale.. – poczułam zimne łzy, spływające po moim policzku, – nie jestem bezpieczna?
– Jesteś. Nic innego na to nie wskazuje – męzczyzna zaznaczył wolno, – ponieważ Nicole, nie przemieszcza się na mapie, oznacza to, że są na miejscu. Jeśli zacznie się przesuwać, w kierunku miasta Beacon Meadows, będziemy wiedzieli że Gang Harry'ego Styles'a jest w drodze.
– A co jeśli Nicole nie jest z nimi? – płakałam, – A co jeśli jest to część sztuczki i są teraz w drodze?Albo zostawała swój telefon w innym miejscu?
– Dlatego wysłaliśmy paru ludzi na zewnątrz – Karen się uśmiechnęła, po czym skamieniała, kiedy zapytałam o propozycję.
– Tak – Szeryf spojrzał nieprzyjemnie na zegarek. Zauważyłam godzinę. Była ósma coś, ale tylko tyle udało mi się zobaczyć. – Nie możesz odmawiać nam składania żadnych szczegółów, – zwinął wargi z niesmakiem, – Harry Styles i jego gang, skażemy twojego ojca, albo innych krewnych, co zapewne ci się nie spodoba.
Westchnęłam, – Areszt tymczasowy?
– Areszt tymczasowy
Jebane kutasy, odezwał się mój wewnętrzny głos, – Mój ojciec nie ma z tym nic wspólnego! – krzyknęłam, wyrywając się z łóżka, – On jest niewinny!
– Są ludzie wokół Ciebie, Panno Bale – zakpiła Karen, – Jesteś samolubna i okrutna! Są ludzie w tym mieście, którzy chcą mieć ojców i matki, i czuć się bezpiecznie!
– Karen – ostrzegł szeryf, trzymając ją za ramię.
Wypuściła oddech, ignorując mój szloch, wskazując czerwonym paznokciem w moim kierunku, – Wieźliśmy cię całą drogę tutaj, by dowiedzieć się czegoś innego. Twoja rodzina się upierała, więc tez ich tutaj przywieźliśmy. Chcesz, abyśmy wyciągnęli z Ciebie te urządzenie, albo wolisz tutaj zostać i czekać, aż przyjdzie do nas Harry Styles.
– Dlaczego? – rzuciłam, – Macie zamiar go zabić?
Karen rozszerzyła swoja niebieskie oczy, – To było mniej niż 10 dni temu więc przyciągasz tym przestępców? – kobieta zachichotała, popychając policjanta od siebie, – Chyba, że jesteś naiwna.
– A może robię to, aby chronić tych "niewinnych ludzi" i twoją upierdliwą dupę? – warknęłam – Wydaje mi się, że trzymacie mnie tutaj, aby utrzymać innych w bezpieczeństwie.
– Jak powiedziałam, możemy wyciąć te urządzenie, lub zrobić tak, że ten kto go umieścił nie będzie w stanie cię odnaleźć, – w końcu odezwał się oficer, który stał za kobietą.
– Nie dbam o to, co będę znosić, – powiedziałam cicho, – Chcę to z siebie usunąć, iść do domu i żyć ze swoją rodziną. Nie obchodzi mnie, czy chcecie zabić tego człowieka – usiadłam na końcu łóżka, po czym szepnęłam do samej siebie: W każdym razie, nie będziecie w stanie tego zrobić.
Karen zadrwiła, na co policjant się odwrócił, aby na nią spojrzeć.
– Możesz przestać, Karen? – warknął, zaskakując dwie stojące obok niego dziewczyny, – Mam tu coś do roboty, coś w czym mi w ogóle nie pomagasz, więc przynajmniej mogłabyś się zamknąć, do diabła!
Karen wpatrywała się w jego oczy, później wymieniła ze mną spojrzenia, następnie zaczęła nieznośnie stukać obcasem.
– Z czystej ciekawości, co sprawia, że uważasz, że nie możemy złapać tego faceta i jego gangu? – głębokim głosem przemówił oficer, wymachiwał rękami, co miało ułatwić mu mówienie, – Czy ma dużo ludzi w tym całym swoim gangu?
Zbliżyłam się do niego, ignorując szarpanie rurki z maszyny, do której byłam podłączona i odpowiedziałam, – Nic Ci nie powiem.
jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz :)
_____________________________________
CZEŚĆ WSZYSTKIM! v OMG w końcu dodałam rozdział, (czekam na brawa) jesteście cudowni, że tyle czekaliście i przepraszam was, ale wiecie jak to jest do tego doszedł ten konkurs (który nadal jest w toku, no ale) Postaram się dodawać rozdziały regularnie w środę lub sobotę. Co do rozdziału, to jezuu nie wiem jak wy boje się i chce już, aby Harry wkroczył! Do tego... kim bym była ja, jakbym nie znalazła nowych ff, które chcę tłumaczyć ohhh... muszę się jakoś wyrabiać! :D Liczę na falę waszych komentarzy, pokażcie że tutaj jesteście i czytacie! + zakładka z playlistą się tworzy :)
Po prostu czytasz = napisz swoje odczucia w komentarzu.
Czy ktoś z was jedzie na koncert Katy Perry do Krakowa, 24 lutego? :D
۞ ZAPRASZAM NA 2 ROZDZIAŁ PURSUIT > CLICK
Koooocham <3
OdpowiedzUsuńCudo czekam szybko na next!
OdpowiedzUsuńSuper. Ciekawe czy ją Harry namierzy
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńO jezu nareszcie rozdział! Musiałam go przeczytać dwa razy zanim zalapalam o co w nim chodzi(albo jestem zmęczona albo serio tepa) CO DO KONCERTU TO JADE!!!! ♥♥♥ ale niestety sama :-(
OdpowiedzUsuńprzepraszam za komentarz z anonima alenie chce mi się logować / julia wrp
JA JADĘ NA KONCER ♥ wgl rozdział super :))) / @nelussia
OdpowiedzUsuńCo do tych nowych ff.. czy to nie ty tlumaczysz unmasked i intangible? Dlaczego rozdzialy stoja w miejscu? .... jesli nie to przepraszam za pomylke. :)
OdpowiedzUsuńCudo<3... Ale szczerze mówiąc to irytują mnie okropnie ci policjanci i cala ta sytuacja...
OdpowiedzUsuńoomg to jest dobre <3 czekam na nn kocham cie z calego serca za to ze tlumaczysz to ff
OdpowiedzUsuńZajebiste czekam na kolejne jesteś boska <3
OdpowiedzUsuńsuper że nareszcie dodałaś nowy rozdział, czekam na następny, już nie mogę się doczekać kiedy będzie Harry :D
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńO JA PITOLE XD
OdpowiedzUsuńświetny rozdział x
OdpowiedzUsuńoki...japierdziele
OdpowiedzUsuńświetny czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńjak ja chce żeby Hazza już wkroczył bo nie wytrzymam tak nudno bez niego. ;c @LoveNarry98
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 / @Sweetpancake555
OdpowiedzUsuńSuper ♥
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń